#10yearschallenge – a jak to się ma do skoków narciarskich?
Wydarzeniem sportowym minionego weekendu w Polsce były bez wątpienia konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem. Tradycyjnie już na Wielkiej Krokwi odbył się konkurs drużynowy (w sobotę) i indywidualny (w niedzielę). Nie był to zbyt udany weekend pod względem osiągnięć polskich zawodników. Trzeba jednak zauważyć, że takie spojrzenie wynika z tego, jakie wyniki osiągają nasi skoczkowie odkąd stanowisko trenera kadry A objął Stefan Horngacher. Zdążyliśmy się bowiem przyzwyczaić do obecności poszczególnych polskich skoczków w czołowej dziesiątce, a gdy drużyna do ostatniej chwili walczy o podium przyjmujemy to z lekkim niedosytem.
Aktualnie wielce popularny w Internecie jest hashtag #10yearschallenge. Hashtag używany jest przede wszystkim do porównania zdjęć osób lub miejsc w chwili obecnej i przed dziesięcioma laty. Niemniej równie dobrze można go przenieść na grunt skoków narciarskich by zobaczyć, jak zmienił się układ sił w tej dyscyplinie na przestrzeni ostatniej dekady.
W 2009 w Zakopanem odbyły się dwa konkursy indywidualne (co ciekawe w kalendarzu wstępnym na następny sezon Pucharu Świata planowany jest powrót do tej formuły). Porównując wyniki z roku 2009 i 2019 nie zmieniło się to, że wygrywa Austriak. W miniony weekend najlepszy ze stawki okazał się Stefan Kraft, natomiast 10 lat temu dominowali Wolfgang Loitzl i Gregor Schlierenzauer. Skoczkowie Ci podzielili między siebie pierwsze i drugie miejsca w konkursach. Poza tym punktów zbieżnych jest niewiele. Co ciekawe, niewiele zmieniła się pozycja Romana Koudelki. Czech pod koniec ubiegłej dekady zajął czwarte i siódme miejsce, natomiast w tegorocznym konkursie zamknął czołową dziesiątkę. Podobnie wypadł też Stefan Hula: w 2009 – osiemnasty w pierwszym konkursie, w 2019 – siedemnasty.
Nie zmieniło się natomiast, to że Polacy nie bili się o czołowe pozycje. Najlepszą indywidualną lokatę na przestrzeni weekendu zajął wówczas Adam Małysz i było to ósme miejsce. To i tak lepiej niż w tym roku, gdy najlepszy okazał się Dawid Kubacki – miejsce dwunaste. Warto jednak zauważyć, że o ile wyniki indywidualne nie napawały optymizmem, to patrząc na całą grupę nie było tak źle. W 2009 roku po raz pierwszy w historii wprowadziliśmy do drugiej serii siedmiu skoczków. Pozostaje to naszym rekordem do tej pory. W ubiegłą niedzielę mieliśmy w czołowej trzydziestce sześciu skoczków. Tutaj cieszą przede wszystkim pierwsze punkty Pawła Wąska. Do drugiej serii (drugi raz z rzędu w Zakopanem) nie wszedł Kamil Stoch. Dekadę temu, wbrew pozorom, radził sobie dużo lepiej – jedenaste i czternaste miejsce.
Niedzielne wyniki wprowadziły lekkie zaniepokojenie w kontekście zbliżających się Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym w Seefeld. Niemniej nadzieje na medale zarówno indywidualne jak i drużynowe są spore. W 2009 roku analogiczna impreza odbywała się nieco bliżej, w czeskim Libercu. Wówczas nasze oczekiwania były dużo niższe. Adam Małysz przeżywał kryzys formy, natomiast Kamil Stoch nie skakał jeszcze na poziomie, do którego nas przyzwyczaił. Na skoczni normalnej mistrzem został Wolfgang Loitzl, drugie miejsce zajął Gregor Schlierenzauer, a trzecie Simon Ammann – cała trójka stawała też na podium miesiąc wcześniej w Zakopanem. Tuż za podium znalazł się Kamil Stoch. Do medalu zabrakło 4,5 punktu, czyli w przeliczeniu na odległość nieco ponad dwa metry. Również czwarte miejsce zajęliśmy w drużynie i była to zapowiedź sukcesów mijającej dekady, gdy na Mistrzostwach Świata dwukrotnie zdobyliśmy brąz (Predazzo 2013 i Falun 2015) i raz złoty medal (Lahti 2017). Do tego dodać jeszcze należy trzecie miejsce na ubiegłorocznych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu.
Podsumowując, warto jeszcze zauważyć, że na przestrzeni ostatniej dekady przeszliśmy również rewolucję w zakresie punktowania skoków. Wprowadzono bowiem przeliczniki za siłę wiatru oraz obniżoną lub podwyższoną belkę. Z perspektywy czasu zmiany te należy ocenić pozytywnie, ponieważ wyeliminowało to konieczność powtarzania skoków przy zmiennych warunkach atmosferycznych, choć w dalszym ciągu zdarzają się konkursy, w których ważniejsza od aktualnej formy skoczków staje się pogoda.